piątek, 11 grudnia 2015

26.To się nazywa dostać kosza.

-Kochanie już jesteś gotowy?-spytała mnie Eva.Tak,pogodziliśmy się.Po prostu to był impuls.
-Oczywiście,od godziny..-odpowiedziałem.
-Świetnie,bo ja też-powiedziała i wyszliśmy z mojego domu i wsiedliśmy do mojego samochodu.
Na uroczystość dotarliśmy po paru minutach,oczywiście było dużo ludzi.Przyszedłem tu jako osoba towarzysząca mojej partnerki ,która była modelką i to dość sławną i ją tutaj zaproszono.Nawet nie wiem z jakiej to okazji,ale już się zgodziłem tutaj przyjść.Nie miałem wyjścia.
Zapozowaliśmy do paru zdjęć,a następnie Eva poszła do jakiś znajomych,a ja zostałem sam.Kompletnie.Czego oczekiwałem?Przecież nie mam tu żadnych znajomych,żadnych.Nie wiem gdzie my w ogóle przyszliśmy.
Poszedłem do bufetu ,skoro już tu jestem to się porządnie najem.Rozglądałem się co właśnie zjeść,gdy nagle zaczęły się brawa i blaski fleszy.Podszedłem bliżej i wtedy ujrzałem JĄ,nigdy nie wyglądała piękniej..Znowu poczułem to coś,to co czułem jak ją poznałem.To,że była inna.Eva była kobietą seksowną,dbającą o siebie i modelką.Tylko,że była pusta.Kompletnie.Większość moich kobiet też takie były.Diana była piękna,także dbała o siebie,ale wiedziała co robi,a nawet zastanawiała się nad studiami.Ona miała przyszłość.Eva niestety nie,tak się źle czuję,że dopiero teraz to zrozumiałem.
Stałem tam jak głupi i wpatrywałem się w nią.Boże jaki ja byłem głupi.Tak ją kocham,nie wiem co mi odbiło.
Kiedy w końcu sytuacja została opanowana Diana skierowała się do łazienki.Ruszyłem za nią.Na szczęście w łazience damskiej byliśmy sami.Kiedy za nią wszedłem ta zszokowana na mnie jedynie spojrzała.
-Co tu robisz?-spytała po dłuższej chwili.
-Przyszedłem cię przeprosić-wyznałem.
-Nie za późno?-powiedziała uparcie.
-Lepiej później niż wcale-odparłem.
-Jesteś chamem -rzekła i spojrzała na mnie z wściekłością.
-Może i tak,ale szaleńczo w tobie zakochany,wybaczysz mi?-spytałem.
-Może kiedyś-powiedziała i wyszła.Przez resztę wieczoru nawet na mnie nie spojrzała.No cóż,to się nazywa dostać kosza. 

 *Dzień później*
Cały trening o niej myślałem.O nie i o swojej przyszłości.Na pewno nie spędzę jej z Evą,przecież jej nie kocham.Dobrze,że dowiedziałem się tego teraz,a nie za parę miesięcy,lat.Nie kocham Evy.Postanowiłem zadzwonić do Stelli,naszej wspólnej przyjaciółki,ona na pewno wie co powinienem zrobić i mnie dobrze wysłucha.Kocham tę kobietę jak siostrę,nie wyobrażam sobie jak bym postąpił w różnych sprawach,gdyby nie ona.Naprawdę wiele jej zawdzięczam.
-Hallo-usłyszałem głos Stelli.
-Nigdy nie przestałem kochać Diany-powiedziałem nieśmiało i cicho.
-Wiesz cieszę się,że nareszcie to zrozumiałeś,ale czy ona ci to wybaczy?Ostatnio jak ją spotkałam mówiła,że już nigdy nie będziecie razem.
-Dała mi kosza-przyznałem się.
-Auć ,Ney pierwsza dziewczyna w życiu dała ci kosza,jak się z tym czujesz?-zapytała,ale wiedziałem,że się przy tym cwaniacko uśmiecha.
-Źle,cholernie źle-powiedziałem.
-Witaj w świecie-odparła.-Co chcesz zrobić?
-Nie wiem,kompletnie nie wiem.Co mi radzisz?-spytałem.
-Przyjedź do niej do domu,dam ci klucze-odparła.-Porozmawiajcie szczerze.

*wieczór*
Czułem się jak jakiś włamywacz,ale wiedziałem,że robię dobrze.Chciałem się cholernie pogodzić z Dianą i wierzyłem,że mi się uda.Jednakże Diany wciąż nie było,może do późna pracuje?Nagle usłyszałem otwieranie zamka,a po chwili szpilki stykające o podłogę.Siedziałem na kanapie w jej domu,zapaliłem wszędzie świece i porozrzucałem płatki róż.Może będzie romantycznie,a może nie.Nie wiem,nigdy nie byłem romantykiem.
Diana była bardzo zaskoczona tym co się dzieje,było to po niej widać.Na początku spojrzała na mnie ze złością,ale później się uspokoiła.
-Co tutaj robisz?Jak tu wszedłeś?-zapytała spokojnie.
-Kocham Cię-przyznałem.
-A może się pomyliłeś?Znowu?-wiedziałem,że sytuacja nie będzie opanowana i ,że Diana będzie wściekła,ale mimo wszystko wierzyłem,że Diana mi wybaczy.Pragnąłem tego jak niczego więcej.
-Nie pomylę się już ani razu,tak bardzo tęskniłem-powiedziałem i wstałem z kanapy.Zaprowadziłem Dianę do jej sypialni,gdzie było idealnie.Diana nie opierała się,pozwoliła się prowadzić,a gdy zobaczyła to uśmiechnęła się.
-To jest piękne, dziękuje -powiedziała skromnie.Pocałowałem ją,namiętnie.O niczym innym nie marzyłem od 24 godzin.By wziąć ją w swoje ramiona.Diana położyła się na łóżku,zdjęła szpilki i przyjrzała się mi,wtedy wiedziałem co chodziło jej po głowie,bo miałem takie same myśli.

***
Hej,hej!Auć,długo nie pisałam.Przepraszam ogromnie,po prostu brak pomysła na kolejny rozdział ,rozumiecie c'nie?Podoba się?Następny postaram się napisać szybciutko.Pozdrawiam :)